Chcieliście wpis to macie! Grrrrr
Czy Wy też macie przeświadczenie, że musimy zrobić 5 rzeczy „na wczoraj” w czasie krótszym niż – dobre sobie – kilka godzin? Czy Wy też po wykonaniu obowiązków, po położeniu się spać po północy słyszycie następnego dnia, że musicie zrobić na kolejny dzień 2 razy więcej rzeczy niż dziś i tak w kółko?
A więc obaj jesteśmy ofiarami postępu. Mamy coraz mniej czasu, coraz mniej pieniędzy do wydania i coraz więcej pracy. Ale czy rzeczywiście tak jest?
Prawda leży gdzieś po środku. Jeśli rzeczywiście miałbym nawał pracy to czy naprawdę muszę czytać zamieszczone tutaj wypociny? No właśnie! Sami tracimy czas na całkiem zbędne sprawy. Jeśli pomnożymy liczbę dni (356) przez – no powiedzmy – 70 (lat), to wyjdzie nam nie więcej niż 25 000 dni. Przerażające, prawda? Zawsze możemy coś zmienić. Jeżeli tylko zechcemy. Praktyka i doświadczenie jest bardzo ważne, daje nam ogólny ogląd na dane sytuacje, co nie znaczy, że możemy mieć złe paradygmaty. A w języku bardziej praktycznym – nie traćmy czasu na głupoty. Każdego dnia biegnijmy sześć kilometrów, jeśli wymagają od nas pięciu. Nie zostawiajmy niczego na ostatnią chwilę, co mamy zrobić dziś róbmy teraz. To takie ogólne, pomijane, ale bardzo mądre zasady, które warunkują jak wyglądać będzie nasze codzienne życie.
Ale czy rzeczywiście to wszystko jest takie okropne? Z doświadczenia wiem, że jutro będę czuł niewypowiedzianą pustkę, bo przyszła sobota a ja nie mam co robić. No i właśnie – co tu porobić? Ano należy przebiec kolejny kilometr i wypełnić obowiązek następnego dnia. Paradoksalnie w ten sposób każdy kolejny dzień będzie milszy i zyskamy drogocenny czas.
No właśnie. I w jaki sposób wykorzystać ten dodatkowy czas? Zarywając nocki w Counter Strike’a? Co powiemy więc przed swoją śmiercią? Czy to będzie: „Kompletnie zmarnowałem te dni” albo „Żyłem jak zwierzę opierając się na najniższych instynktach” czy może „Przecież wczoraj miałem 20 lat”?
Oto mi właśnie chodzi. Nie możemy sobie pozwolić na zmarnowanie żadnej chwili. Co nie oznacza braku liczenia się z konsekwencjami wyborów, braku zastanowienia się. Nigdy nie można myśleć „Jestem pewien, że wybrałem dobrze, bo ktoś tak mówi, no i w ogóle to tak fajnie mi się wpasowuje w lekkie życie, ładnie to zabrzmiało”. O nie. Wtedy możemy być pewni, że wybieramy źle, że musimy poznać argumenty każdej strony i co ważniejsze zwrócić uwagę jak wygląda nasze życie i spróbować żyć inaczej. Zabrzmiało głęboko? Ale to najczystsza prawda i sposób na szczęśliwe życie. Wystarczy zobaczyć pewne zależności, zobaczyć jak wygląda nasze dotychczasowe życie i spróbować żyć jak człowiek. Zasadami. I tu nie mam na myśli żadnego powiązania z jakąkolwiek religią, choć nie można zaprzeczyć istotnego miejsca ich w np. Chrześcijaństwie :D. Otoż każdy psycholog powie, że trzeba w centrum życia postawić pewne zasady, nieprzekraczalne granice. Nie można opierać życia na rzeczach materialnych, bo kim będę jeśli wszystko stracę. Nie warto szukać zbędnej sławy, patrząc na „szczęśliwe” życie gwiazd i gwiazdek. Nie warto też opierać się bezgranicznie na drugim człowieku, bo możemy wylądować – tfu tfu, splunąć na szynę metra warszawskiego – na moście nad Wisłą – true story – daltesta is a witness. Możemy tak wyliczać bez końca, ale prawda jest taka, że człowiek bez celu w życiu zwariuje i znowu każdy psycholog to powie. No i co wtedy pod koniec życia powiemy. Splunięcie na szynę nic nie da, bo każdy kiedyś umrze.
Kończę swój wywód – opierający się na doświadczeniu – zabawnym akcentem. Otóż ktoś z Ameryki odwiedził mojego bloga. Czy napisałem kiedyś słowo „bomba” albo „al kaida”? 🙂
BTW: A propo tego wspaniałego kraju – ostatnio słyszałem, że pracodawca będzie musiał udostępniać mężczyznom damskie toalety, bo to dyskryminacja jeśli powiemy, że czujemy się kobietą.
Łech, cóż się z tym światem dzieje. No i właśnie chciałbym tego uniknąć patrząc dokąd zmierzamy.